Hejka kochani!
Czasem mam wrażenie, że jesień
jest jak kobieta – zmienna. Potrafi być szara i smutna lub mienić się ciepłymi
kolorami. Są osoby, które ją kochają, a także te, które jej nienawidzą. Ważne, by nie dać się jej przytłoczyć i nie
złapać „jesiennej depresji”, bo z doświadczenia wiem, ze potrafi nam ona
całkowicie odebrać chęć do działania.
Ja osobiście lubię jesień, ale
bywają też dni kiedy mam jej dość. Szczególnie wtedy, gdy za oknem ponuro, a
deszcz leje jak z cebra. Dlatego postanowiłam się w ten listopadowy wieczór
podzielić moimi sposobami na … jesienne wieczory.
1.
Odnawianie znajomości
Na pewno masz jakąś koleżankę do której od
dawna chciałaś zadzwonić – teraz jest na to idealny moment. Taka rozmowa z
pewnością poprawi Wam obu humor.
Pamiętaj też o reszcie znajomych – wyślij im jakieś zabawne wiadomości,
a na pewno się ucieszą.
2.
Nadrabianie zaległości
Znajomi już od tygodnia rozmawiają o nowej
książce/filmie/serialu, a ty nie wiesz o co chodzi? Czas to zmienić. Do tego
kubek gorącej herbaty albo kakao. Czego chcieć więcej?
3.
Tworzenie
Rysuj, maluj, pisz … cokolwiek. Ważne jest
tylko to, aby sprawiało Wam to przyjemność. Czas mija wtedy bardzo szybko ( i
przyjemnie), a Wy rozwijacie swoją kreatywność. Same plusy!
4.
Zrobienie porządków
Nie, nie chodzi mi o to, abyście
wyszorowali umywalkę czy pozmywali naczynia (chociaż to także by nie
zaszkodziło ;)). Chodzi mi bardziej o układaniu zdjęć w albumach, posegregowaniu
kolekcji kamieni czy poukładaniu płyt.
5.
Zrobienie czegoś, co od dawna chcieliście zrobić
Brzmi trochę dziwnie, ale to naprawdę fajna
sprawa. Warto zrobić sobie listę takich rzeczy i gdy mamy chwilę wolnego czasu
po prostu ją przejrzeć i zabrać się za wykonywanie jakiejś pozycji, która na
niej widnieje.
Na koniec
chciałabym tylko dodać, abyście w natłoku zajęć nie zapominali o tym, że
czasami warto po prostu odpocząć. Inaczej
pod wypływem ogromnej ilości rzeczy do zrobienia ześwirujecie. Jeszcze
jakiś czas temu nie rozumiałam ludzi którzy praktykują co jakiś czas „dzień
offline”, „dzień lenia” i inne tego typu
„akcje” – teraz rozumiem, że kiedy jesteśmy wypaleni ciągłą pracą i
przytłoczeni nadmiarem spraw „na wczoraj” potrzebujemy chwili, kiedy bez
wyrzutów sumienia możemy trochę poleniuchować. I to nie jest tak, że wtedy nic
nie robimy. My ładujemy baterie, by za jakiś czas znów z zapałem zabrać się do
pracy.
xoxo
L.