piątek, 18 listopada 2016

Sposoby na jesienne wieczory.



Hejka kochani!
Czasem mam wrażenie, że jesień jest jak kobieta – zmienna. Potrafi być szara i smutna lub mienić się ciepłymi kolorami. Są osoby, które ją kochają, a także te, które jej nienawidzą.  Ważne, by nie dać się jej przytłoczyć i nie złapać „jesiennej depresji”, bo z doświadczenia wiem, ze potrafi nam ona całkowicie odebrać chęć do działania.
Ja osobiście lubię jesień, ale bywają też dni kiedy mam jej dość. Szczególnie wtedy, gdy za oknem ponuro, a deszcz leje jak z cebra. Dlatego postanowiłam się w ten listopadowy wieczór podzielić moimi sposobami na … jesienne wieczory.

1.       Odnawianie znajomości


Na pewno masz jakąś koleżankę do której od dawna chciałaś zadzwonić – teraz jest na to idealny moment. Taka rozmowa z pewnością poprawi Wam obu humor.  Pamiętaj też o reszcie znajomych – wyślij im jakieś zabawne wiadomości, a na pewno się ucieszą.

2.       Nadrabianie zaległości


Znajomi już od tygodnia rozmawiają o nowej książce/filmie/serialu, a ty nie wiesz o co chodzi? Czas to zmienić. Do tego kubek gorącej herbaty albo kakao. Czego chcieć więcej?

3.        Tworzenie


Rysuj, maluj, pisz … cokolwiek. Ważne jest tylko to, aby sprawiało Wam to przyjemność. Czas mija wtedy bardzo szybko ( i przyjemnie), a Wy rozwijacie swoją kreatywność. Same plusy!

4.       Zrobienie porządków


Nie, nie chodzi mi o to, abyście wyszorowali umywalkę czy pozmywali naczynia (chociaż to także by nie zaszkodziło ;)). Chodzi mi bardziej o układaniu zdjęć w albumach, posegregowaniu kolekcji kamieni czy poukładaniu płyt.

5.       Zrobienie czegoś, co od dawna chcieliście zrobić


Brzmi trochę dziwnie, ale to naprawdę fajna sprawa. Warto zrobić sobie listę takich rzeczy i gdy mamy chwilę wolnego czasu po prostu ją przejrzeć i zabrać się za wykonywanie jakiejś pozycji, która na niej widnieje.



Na koniec chciałabym tylko dodać, abyście w natłoku zajęć nie zapominali o tym, że czasami warto po prostu odpocząć. Inaczej  pod wypływem ogromnej ilości rzeczy do zrobienia ześwirujecie. Jeszcze jakiś czas temu nie rozumiałam ludzi którzy praktykują co jakiś czas „dzień offline”, „dzień lenia”  i inne tego typu „akcje” – teraz rozumiem, że kiedy jesteśmy wypaleni ciągłą pracą i przytłoczeni nadmiarem spraw „na wczoraj” potrzebujemy chwili, kiedy bez wyrzutów sumienia możemy trochę poleniuchować. I to nie jest tak, że wtedy nic nie robimy. My ładujemy baterie, by za jakiś czas znów z zapałem zabrać się do pracy.

xoxo
L.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz